poniedziałek, 26 marca 2012

po pierwsze...

Postanowiłam pokazać co do tej pory zdziałałam za pomocą wspaniałej maszyny (mojej śp. Babci) Łucznik z 1976 roku. Początki były trudne, ale z każdą następną rzeczą jest (mam nadzieję) coraz lepiej :)
Pierwsze były poszewki na poduchy do krzeseł kuchennych. Ciężko było bo jak już wszystko zszyłam to się okazało, że jest źle i musiałam pruć. Ale nie ma tego złego. Wiem co zrobiłam źle i następna poszła jak z płatka. A oto efekt:






3 komentarze:

  1. Dobrze, że dostałaś taką maszynę. Za jednym razem jest to pamiątka i niezniszczalny sprzęt szyjący, bo pomimo braku nowych funkcji, te maszyny są nie do zdarcia... nie to co dzisiejsze plastiki :)

    Poduszeczki bardzo udane :)
    Sama ciągle zbieram się za szycie i ciągle coś "wypada" po drodze, ale znowu mi o tym przypomniałaś :)
    Jak tylko skończę remonty, to muszę zadziałać koniecznie w tym temacie.

    Dziękuję za udział w moim candy i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło byłoby jakbyś zrezygnowała z obrazkowej weryfikacji komentarzy, bardzo to uciążliwe i dziewczyny na blogach rezygnują dla ułatwienia życia komentującym :)
    Po przeczytaniu możesz usunąć ten komentarz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Wiolu za komentarze :)
      każda sugestia jest dla mnie bardzo cenna, ponieważ jestem zupełnie zielona jeśli chodzi o prowadzenie bloga.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń