sobota, 24 listopada 2012

święta?!!!

Strasznie dawno mnie nie było... Różnie się w życiu układa i czasami po prostu nie ma jak usiąść do komputra :) Na pisanie nie było czasu, ale podglądałam Wasze blogi i muszę przyznać, że jestem pełna podziwu dla Waszej kreatywności i talentów. Przygotowania do świąt idą pełną parą tylko nie u mnie...
A teraz coś z zupełnie innej - drogie Koleżanki serdecznie zapraszam do Foxy z home znaczy DOM na naukę fotografii. Foxy w bardzo fajny kobiecy i ciepły sposób rozjaśnia zawiłości i tajniki robienia dobrych zdjęć. Serdecznie zapraszam!

Pozdrawiam cieplutko

niedziela, 3 czerwca 2012

jeśli nie chcesz mojej zguby...

...krokodyla daj mi luby.
Tym razem to ja daję krokodyla mojemu Puchatkowi :)
Jak tylko zobaczyłam w sklepie ten zielony polar od razu staną mi przed oczami on - rzeczony gad i nie było siły, trza było zasiąść do maszyny i go uszyć :D
A oto gadzina we własnej osobie, zastanawialiśmy się czy Puchatek się go nie przestraszy ale Mały zareagował jak zawsze - śmiechem!








wtorek, 29 maja 2012

Zrobiłam sobie torebkę :)

Ostatnio strasznie chodziła za mną własnoręcznie uszyta torba. Nie mogłam się pozbyć myśli, że muszę sobie coś takiego sprawić, a ponieważ jeszcze nigdy nie popełniłam torby więc zaczęłam szukać pomysłów. Nie chciałam, żeby była taka zwyczajna prostokątna z doszywanymi uszami (no bo po co zaczynać od rzeczy najłatwiejszych). I w końcu znalazłam fajny wykrój w papavero. Po pewnych perturbacjach z drukarką udało mi się wykrój wydrukować ale torebka wyszła w wersji nieco mniejszej. Tak więc nie jest to torba na zakupy ale torebka :D Dzięki temu mam nowy dodatek wiosenno-letni :) do ślicznych zielonych balerinek jakie dostałam od mojej Mamusi :)


 



poniedziałek, 30 kwietnia 2012

powrót do przeszłości

Ładnych parę lat temu ogarną mnie szał robienia biżuterii, a konkretnie kolczyków. Narobiłam ich sporo i w wielu chodziłam na co dzień. Przy przeprowadzce (kolejnej) popakowałam je w małe pudełeczka i już tak zostały. Przedwczoraj zapragnęłam ozdobić swoje uszy "słoneczkami" i wyjęłam jeszcze kilka innych par. A niech zobaczy je świat :)






sobota, 28 kwietnia 2012

Literki

Wreszcie skończyłam literki dla Puchatka. Zaczęłam je chyba dwa miesiące temu, zszyłam, wypchałam i odłożyłam. Aż wczoraj wieczorem usłyszałam cichutki literkowy głosik: dokończ nas! I już nie było innej możliwości jak tylko nawlec nitkę i zaszyć te nieszczęsne otwory, z których wyłaziło wypełnienie :)
Puchatek je dziś zobaczył i od razu przetestował swoim pierwszym i jedynym ząbkiem.







Można uznać, że literki zostały zaakceptowane :D

sobota, 7 kwietnia 2012

Wesołego Alleluja!!!

Życzenia wszelkiej pomyślności dla wszystkich miłych osób, które poświęcają czas i tu zaglądają.



Wesołych Świąt!!!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

jajka inaczej

Jakiś czas temu zobaczyłam u Anity piękne jajka z siatki hodowlanej (lub na krety - jak woli mój mąż ogrodnik :D) Postanowiłam, że sprawię sobie taką dekorację na święta. A oto efekt:







czwartek, 29 marca 2012

pierwsza lala

 Z okazji pierwszych urodzin mojej bratanicy zrobiłam lalę. Może jest jeszcze zbyt poważna, ale dzieci tak szybko rosną, że zanim się obejrzę Marysia już będzie się nią bawić (mam nadzieję).  Zamówienie było od mojej Mamy tak więc lala to prezent od Babci :)
 






Włosy zrobiłam na podstawie tutorialu Eli z czary-mary z materiału. Dzięki Ela :)


środa, 28 marca 2012

wtorek, 27 marca 2012

kaczka dziwaczka

Mój synek uwielbia ten wiersz Brzechwy szczególnie w wersji śpiewanej. Dlatego postanowiłam uszyć mu kaczkę dziwaczkę tylko bez czubka z kokardką. I o mały włos kaczka straciłaby głowę jeszcze przed wypchaniem, bo nie wzięłam pod uwagę, że wąska szyja w połączeniu z dość grubym szwem (materiał frotka) równa się problem z  przekręceniem na prawą stronę. I był taki moment albo ona albo ja. I na szczęście wygrałam ja. I powstała kaczka dziwaczka :D a`la Tilda.









Myślę, że jest całkiem fajna :)

poniedziałek, 26 marca 2012

po pierwsze...

Postanowiłam pokazać co do tej pory zdziałałam za pomocą wspaniałej maszyny (mojej śp. Babci) Łucznik z 1976 roku. Początki były trudne, ale z każdą następną rzeczą jest (mam nadzieję) coraz lepiej :)
Pierwsze były poszewki na poduchy do krzeseł kuchennych. Ciężko było bo jak już wszystko zszyłam to się okazało, że jest źle i musiałam pruć. Ale nie ma tego złego. Wiem co zrobiłam źle i następna poszła jak z płatka. A oto efekt:






niedziela, 25 marca 2012

Pierwszy wpis :D

Nigdy nie przypuszczałam, że zostanę blogerką. A jednak. Zainspirowały mnie Dziewczyny, które prowadzą blogi o szyciu, pięknych rzeczach hand-made i pichceniu. I to dzięki Nim (chociaż o tym nie wiedzą) odnalazłam pasję. Choć to dopiero początki to jestem pełna optymizmu i mam ogromnego powera do działania.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy tu zajrzą.

Leerien